Są ludzie, którzy rozsiewają wokół siebie woń dobra. Taką osobą był Jezus Chrystus, przyjaciel Marty, Marii i Łazarza. Przyjaciel każdego z nas. To On ma władzę nad śmiercią. Tylko On może powiedzieć: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Bardzo wymowne są tu ludzkie odruchy Jezusa: głębokie wzruszenie i płacz. Pewnie nawet największy „twardziel” nie ukryłby w takim momencie wzruszenia. Taka jest właśnie siła miłości.
To miłość przemienia oblicze człowieka, oblicze świata. Przebacza, ociera niepotrzebne łzy, tuli rozdygotane dłonie, koi niespokojne serce. Potrafi dostrzec obraz i podobieństwo Boże… Kapelan jednego z polskich szpitali dzielił się swoim spotkaniem z człowiekiem chorym na AIDS. Pewnego razu udał się na oddział, aby odwiedzić leżących tam chorych. Gdy przybył do jednej z sal, na której leżał ów chory, zaproponował mu spowiedź. A on oburzony tą propozycją zaczął wołać, że Boga nie ma, bo on musi tak strasznie cierpieć. Bezradny kapelan usiadł przy jego łóżku i odruchowo chwycił go za rękę. Po pewnym czasie ów chory już z całkiem innym spojrzeniem powiedział: „Musi coś w tym być, bo jesteś pierwszym człowiekiem, który od kilku miesięcy chwycił mnie za rękę bez rękawiczki”. I poprosił o spowiedź. Ten niby drobny gest dokonał tak wielkiej przemiany, otworzył pełne buntu serce chorego.
Miłość przemienia oblicze świata. Jakże inaczej wyglądałby nasze rodziny i parafie gdyby zamiast smutnych, znużonych i zmęczonych twarzy, byli tam ludzie o pogodnych, uśmiechniętych obliczach. Tylko miłość może przemienić nasze serca. Miłości nie da się kupić, ani tym bardziej znaleźć na ulicy, można nią tylko kogoś obdarować i wzajemnie otrzymać ją w darze. Miłość czysta, sprawiedliwa i mądra jest najwspanialszym darem, jaki może się stać naszym udziałem w spotkaniu z drugim człowiekiem. Jest darem i nie wypływa z potrzeb człowieka. Ona dopiero rodzi potrzeby. Nie dlatego przecież kocham człowieka, że go potrzebuję, lecz dlatego go potrzebuję, że go kocham.
Czy potrafisz zawsze z uśmiechem służyć drugim? Potrzeba najpierw zobaczyć, czy obok mnie nie ma potrzebującego. Zobaczmy w naszym bloku, na naszej ulicy. Wyszukajmy ludzi starszych, samotnych, o których zapomnieli ich najbliżsi. Zatroszczmy się o nich. może trzeba dać znać księdzu. A może sami pobrudźmy swoje ręce, by poświęcić tym ludziom czas bez czekania, aż nas o to poproszą… Niech to będzie nasza wielkopostna ofiara dla Jezusa.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
W świecie jest bardzo wielki deficyt pokory. Małe dzieci wszystko wiedzą, profesorowie wszystko wiedzą, hydraulicy wszystko wiedzą, babcie wszystko wiedzą, my księża też wszystko wiemy.
ks. Piotr Pawlukiewicz
Na wesoło
Nauczycielka do Jasia:
– Zawsze, gdy jest klasówka, Ciebie nie ma w szkole z powodu chorej babci.
– Proszę pani, my też podejrzewamy, że babcia symuluje.
Żona do męża:
– Powiedz mi jakiś komplement.
– Masz wspaniałego męża.
Patron tygodnia – 27 marca
św. Ernest
Ernest pochodził ze szlacheckiej rodziny von Steussling. Od roku 1141 był opatem w klasztorze w Zwiefalten (w Niemczech). W sześć lat później złożył urząd, aby wziąć udział w wyprawie krzyżowej. Uczestniczył w niej u boku biskupa Ottona z Freising. Turcy zmusili oddział do ucieczki, Ernest zaś zginął pod Doryleą we Frygii w 1147 roku podczas bitwy z wojskami otomańskimi.
Według innej wersji głosił Ewangelię Persom i Arabom. Passio, ułożona pod koniec XII stulecia, opowiadała, że w okrutny sposób zamęczono go w samej Mekce w 1147 r.
Wcześnie czczono go w Zwiefalten, gdzie obchodzono jego wspomnienie. Jego kult nigdy nie został oficjalnie zaaprobowany.
Opowiadanie
Święto stworzenia
Siódmego dnia, kiedy Bóg zakończył stworzenie świata, postanowił, że zrobi sobie święto. Wszystkie, jak z igły zdjęte, stworzenia zapragnęły podarować Bogu najpiękniejszy, jaki tylko mogły znaleźć, prezent.
Wiewiórki przyniosły orzechy i migdały; króliki marchew i słodkie korzenie; owce ciepłą i delikatną wełnę; krowy pieniące się i pełne śmietany mleko.
Miliardy aniołów ustawiły się w półksiężyc i zaczęły śpiewać boskie serenady.
Również człowiek czekał zaniepokojony na swoje wejście. «A co ja mogę podarować? Kwiaty mają zapach, pszczoły miód, nawet słonie obiecały, że zrobią Panu Bogu kąpiel, a potem przy pomocy swoich trąb osuszą Go…».
Człowiek stanął na końcu kolejki i nie przestawał się martwić wtedy, gdy wszystkie stworzenia przechodziły przed tronem Boga i pozostawiały Mu przyniesione przez siebie dary.
Kiedy na dojście do niego czekało zaledwie kilka stworzeń: żółw, ślimak i leniwiec, człowiek wpadł w zupełną panikę. Wreszcie przyszła na niego kolej.
Wtedy człowiek, któremu się wydawało, że nie może podarować Panu Bogu niczego, równie pięknego jak pozostałe zwierzęta, wskoczył Mu na kolana, przytulił się do Niego z całych sił i powiedział: «Kocham Cię»!
Twarz Pana Boga rozjaśniła się, a wszystkie stworzenia zrozumiały jednoznacznie, że człowiek podarował Panu Bogu coś, czego nikt z nich nie był Mu w stanie ofiarować.
Wierzę w Kościół – katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 18.
Choć mówi się wyraźnie, że całe wydarzenie Chrystusa, tzn. wszystkie Jego słowa i czyny, są u źródeł powstania Kościoła, to sześć dzieł uznaje się za tzw. akta fundacyjne. Są to: Wcielenie, nauczanie o Królestwie Bożym, ustanowienie Dwunastu, Ostatnia Wieczerza, Misterium Paschalne, Zesłanie Ducha Świętego. W jednorazowym akcie Wcielenia Syna Bożego widzi się poczęcie Kościoła, we wspólnocie uczniów i uczennic jeszcze przed Paschą Chrystusa upatruje się prenatalną formę jego egzystencji, ukrytą formę istnienia Kościoła, w misterium paschalnym Chrystusa – narodziny Kościoła, a w dniu Pięćdziesiątnicy – objawienie Kościoła światu.
Kościół postrzega się również jako wyraz i owoc zawartego przez Chrystusa nowego przymierza pomiędzy Bogiem a ludzkością (por. KK 9). Myśl ta, od samego początku, ma swoje szerokie rozwinięcie w nauce o Kościele i ujawnia się często w ikonografii, gdy Ukrzyżowanego przedstawia się w pozie jakby tańczącej. Wówczas Kalwarię postrzega się jako miejsce Nowego Stworzenia, a Krzyż jako znak i narzędzie zawarcia Nowego Przymierza, zaślubin Chrystusa z Kościołem. Analogicznie jak Ewa z żebra Adama, tak Kościół zostaje wyprowadzony z przebitego boku Chrystusa i jak mężczyzna z niewiastą (por. Rdz 2,24), tak Chrystus z Kościołem
stają się jednym Ciałem (por. Ef 5,31n). Oblubienicę-Kościół Boski Baranek wydaje na świat ze swego wnętrza i staje z nią na ślubnym kobiercu w relacji oblubieńczej. Daje jej dowód miłości doskonałej, ponad śmierć i ze zbrukanej czyni ją nieskalaną. A choć nie raz jeszcze okaże się niewierną, zawsze już będzie mogła opłukać swe szaty we Krwi Baranka. Przebity Jego bok, stale otwarty, na zawsze stanowi niewyczerpane źródło życia Bożego w człowieku, czyli życia Kościoła.